poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Prolog

- Jesteśmy właśnie w miejscu, gdzie rozpoczęła się epidemia - usłyszałem i odwróciłem się w stronę telewizora, aby uważniej wysłuchać słów reportera - Szczepionka, która rzekomo miała ratować życie ludziom chorym na raka, teraz sprawia, że świat jaki znamy za niedługo przestanie istnieć. W szczepionce, którą zaczęto podawać wielu chorym znajdował się wirus, przez którego każdy zarażony nie myśli. Są jak zombie. - słowa reportera sprawiły, że przeszły mnie ciarki i powoli paraliżował mnie ogromny strach. 
- Mamo, czy my umrzemy? - zapytałem, powoli odwracając głowę od reportera. 
- Nie, synku... - skłamała, wiedziałem, że jest inaczej. 
- Zarażeni wykazują się coraz większą agresją i... - reporter nie dokończył, kiedy ,,zombie" zaatakował Go. Otworzyłem szeroko oczy, kiedy do pokoju wbiegli przerażeni Kayle i tata, pakując się i prosząc, abyśmy ja i mama zrobili to samo. Nie pytając o nic, chwyciłem walizkę od taty i pobiegłem do pokoju. Wrzuciłem nerwowo ze łzami w oczach  do walizki ubrania i najpotrzebniejsze rzeczy. Już miałem wychodzić z pokoju, kiedy zauważyłem na komodzie mój wisiorek. Podszedłem do komody i chwyciłem go do ręki, kilka razy obracając w palcach. Był to wisiorek, który wręczył mi dziadek przed śmiercią i wiedziałem, że muszę go zabrać. Spakowałem go do kieszeni spodni i ze łzami w oczach i przełykając nerwowo ślinę zamknąłem pokój i zaciągnąłem ciężką walizkę do pokoju rodziców. 

Kiedy tata zapakował walizki do samochodu, ja i mój starszy brat Kayle zajęliśmy tylne siedzenia w samochodzie, a miejsce pasażera zajęła mama. Potem tata usiadł na miejscu kierowcy. 
- Dokąd jedziemy? - zapytałem pełen obaw tego, co za chwilę usłyszę. 
- Dowiesz się na miejscu. - odparł nie spuszczając oka z drogi. 

Tata z zawrotną prędkością pokonywał kolejne kilometry. W końcu wyjechaliśmy z Littleton. Patrzyłem na wszystko co dzieje się za oknem, a działo się dużo. Ludzie...wszyscy w pośpiechu robili to co my przed chwilą - pakowali swoje walizki do samochodów, a następnie odjeżdżali. W niektórych miejscach ludzie zachowywali się dziwnie. Jechaliśmy tak szybko, że drzewa, które mijaliśmy znikały z zasięgu mojego wzroku tak szybko, jak się pojawiły. Nagle zauważyłem, że samochód stoi. Odkleiłem czoło od szyby spoglądając na tatę, który przecierał bezradnie twarz dłonią. Kayle spoglądał raz na mnie, raz na mamę, nerwowo przełykając ślinę. 
- Chyba teraz mogę Wam powiedzieć co się dzieje. - szepnął,  patrząc mi w oczy. 
- No mów! - pośpieszyłem Go, kiedy zamilkł. - Odkąd wyjechaliśmy nie odezwałeś się nawet słowem. 
- W mieście... wybuchła epidemia. Wszędzie są zarażeni, a wystarczy, że nas ugryzą i my też możemy się zarazić, a to... prowadzi do śmierci. Musimy opuścić miasto... - westchnął. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że mam otwarte usta, które od razu zamknąłem. Po moim policzku pociekła łza, nie byłem w stanie mówić. 
- I co dalej? - zapytała mama, próbując udawać silną. 
- Mam kolegę w Meksyku. Musimy do niego dojechać, a on zabierze nas w bezpieczne miejsce, tylko...do Meksyku stąd jest 27 godzin samochodem. I musimy być...uważaj! - przerwał nagle, wskazując na szybę za mamą. Otworzyłem szeroko oczy, widząc, jak ,,zombie" szarpie się z moją mamą. Nie byłem w stanie nic zrobić. Strach sparaliżował moje ciało. Siedziałem na tylnym siedzeniu obserwując całe zdarzenie, kiedy nagle usłyszałem huk. Spojrzałem na tatę z pistoletem w dłoni, a potem na martwego zarażonego i dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że to tata go zastrzelił. Ciągle to do mnie nie docierało. Wydawało mi się, że to niemożliwe, że wszystko tak naprawdę będzie dobrze, jednak wtedy wszystkie dobre myśli odeszły.
- Właśnie dlatego musimy stąd wyjechać! - krzyknął ojciec, zamykając okno od strony mamy. Odjechaliśmy z tego miejsca już dobre 10 minut temu, a ja nadal siedziałem w osłupieniu. Wiedziałem, że to nie skończy się tak szybko, jak mi się wydawało. 








Hej, witajcie na naszym nowym blogu. Będziemy go prowadzić my - Kamila i Paulina. Rozdziały będziemy pisać na zmianę, a pojawiać się one będą w soboty. :) 

3 komentarze:

  1. kurcze od razu przyszedł mi na myśl film " jestem legenda". świetny film:)
    rozdział bardzo mi się podobał.. tylko... czy tej matki na pewno nic nie ugryzło?

    www.czarnekrolestwo.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajna tematyka i styl pisania :)

    OdpowiedzUsuń