Hejka! Na wstępie chcę przeprosić, że rozdział jest z opóźnieniem, ale z przyczyn prywatnych niestety nie mogłam Go wczoraj napisać, naprawdę baaardzo przepraszam, mam nadzieję, że mi wybaczycie. :)
- Kyle?! - krzyknął tata zmierzając w stronę lasu. Stanąłem jak posąg, patrząc na las, z którego dobiegał krzyk. Otworzyłem oczy szerzej i stojąc w całkowitym osłupieniu, próbowałem wmówić sobie, że mi się wydaje.
- Evan! No chodź! - głos taty wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałem na miejsce, gdzie przed chwilą stał, ale nie było Go tam. Zwróciłem wzrok przed siebie i zobaczyłem tatę przy wejściu do lasu. Podbiegłem do niego jak najszybciej, a potem razem szukaliśmy Kyle'a. Tata wciąż wykrzykiwał imię brata, a ja bez słowa biegłem rozglądając się.
- Stój. - wyszeptałem i wskazałem palcem jedno z drzew. Tata uniósł brwi, a następnie przeniósł podejrzliwy wzrok ze mnie, na miejsce, które wskazałem.
- O mój... - zaczął podbiegając bliżej. - Zostaw Go! - krzyknął, odpychając mamę od Kyle'a. Kiedy zobaczyłem twarz matki, rozchyliłem wargi w niedowierzaniu. Czyli miałem rację? Nerwowo przenosiłem wzrok z wściekłej mamy na leżącego pod drzewem brata. Spojrzałem na tatę, z pistoletem w ręku wycelowanym na mamę.
- Angela, nie wygłupiaj się. - zaśmiał się nerwowo, drżącą dłonią przeładowując pistolet. - Będę musiał strzelać. Uspokój się. - próbował oszukiwać sam siebie. Przecież mama się nie wygłupia - pomyślałem. Wtedy usłyszałem huk podobny do tego w samochodzie. Po policzku taty pociekła łza, a osoba, która jeszcze wczoraj była moją najwspanialszą mamą, leżała zakrwawiona na ziemi.
- Mamo! - krzyknąłem, podbiegając bliżej niej. Gorące łzy strumieniami spłynęły po moich policzkach, a gardło bolało mnie od próby powstrzymania następnej partii łez.
- Nie dotykaj jej! - krzyknął tata, kiedy pochylałem się nad mamą.
- Czemu ją zabiłeś?! - krzyknąłem ocierając słone łzy rękawem. - Mogliśmy ją jakoś wyleczyć! Tato! Dlaczego to zrobiłeś?! - oskarżałem Go, chociaż w gruncie rzeczy wiedziałem, że postąpił właściwie. W milczeniu spojrzał na Kyle'a i nachylił się, aby pomóc mu wstać.
- Nie, tato. - szepnął, trzymając się za szyję. - Ona mnie ugryzła.
- To nic...
- Nie. - brat przerwał ojcu. - Musisz mnie zastrzelić. - jego oczy zaszkliły się, ale nie płakał. To była jedna z rzeczy, za które zawsze Go podziwiałem. Nigdy nie widziałem, że płacze. Zawsze tłumił w sobie emocje, a kiedy działo się coś złego był oparciem dla całej rodziny. Brat był moim autorytetem. Tata zaśmiał się, nerwowo potrząsając głową.
- Tato, proszę. - westchnął, drżącym głosem. - Jeżeli zabierzecie mnie ze sobą, wkrótce Was zabiję, jeżeli mnie tu zostawicie zabiję innych ludzi. Daj mi pistolet. - wyszeptał ostatnie trzy słowa. Tata wiedział, że Kyle ma rację, ale na pewno było mu trudno. Podał bratu pistolet, a sam zaczął pociągać nosem. Był jak martwy. Nic nie mówił. Wyglądał, jakby lunatykował i robił wszystko co mu kazano. Kyle przyłożył pistolet do głowy. Zamknął oczy, a ja odwróciłem wzrok. Usłyszałem charakterystyczny dźwięk i wiedziałem, że to koniec. Rzuciłem się na ziemię i płakałem tak głośno, jak jeszcze nigdy. Trudno mi powiedzieć, co czułem w tamtej chwili. Ale wiem, że na pewno ogromny ból. Żałowałem każdego ,,nienawidzę Cię" - wypowiedzianego kiedyś do brata i każdego sprzeciwu mamy, gdy prosiła, bym posprzątał pokój, lub wyniósł śmieci.
- Nie chcę. - wydukałem przez łzy. - Ja też chcę umrzeć!- krzyknąłem. - Chcę do mamy.
Poczułem na plecach czyjąś dłoń. Odskoczyłem nerwowo, na wypadek gdyby nie był to tata. Zdałem sobie sprawę, że pada, a ja jestem przemoczony do suchej nitki. Teraz, w deszczu, nie byłoby w ogóle widać, że tata płakał, ale jego czerwone oczy go zdradzały.
- Jedźmy. Mamy coraz mniej czasu. - rzucił i poprowadził mnie do samochodu.
Położyłem się na tylnym siedzeniu, z którego miałem widok na miejsce pasażera. Teraz już nawet nie zdawałem sobie sprawy, że łzy bez przerwy płyną mi po policzku, próbowałem sobie wmówić, że śnię i zaraz się obudzę, a miejsce mamy na pewno nie jest puste. Ona na pewno tam siedzi. Moje powieki robiły się coraz cięższe. Z trudem walczyłem ze snem. Bałem się spać. Bałem się zamknąć oczy. Bałem się, że kiedy je otworzę, wszystko rozsypie się na malutkie kawałeczki, nie będzie już nawet taty, po całej rodzinie pozostaną mi tylko wspomnienia. Bałem się, że zostanę sam. Oczy piekły mnie ze zmęczenia i od płaczu, a powieki powoli opadły. Odpłynąłem, mimo ciężkiej walki ze snem - przegrałem.
/ Kamila.
Super. Masz talent. Chcę więcej! *-*
OdpowiedzUsuńhttp://book-timesjt.blogspot.com
nooo jest ciekawie, niech rozdzialy beda bardziej rozbudowane :)
OdpowiedzUsuńhttp://szanellaa.blogspot.com/
Masz bardzo ciekawy, wciągający styl pisania! Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńkingas1blog.blogspot.com
zajebiste posty :D
OdpowiedzUsuń