Nagle usłyszałem szelest w krzakach pół metra przede mną. Wyciągnąłem broń z plecaka i podążyłem w jego stronę. Zza krzaka wyłoniła się sylwetka szybko podążająca w moją stronę. Już miałem strzelać, ale nagle usłyszałem damski ciężki od płaczu głos.
-Nie strzelaj! Nie jestem zarażona! Proszę!- Powiedziała i zwolniła kroku. Gdy zbliżyła się do mnie ujrzałem, że jej oczy są spuchnięte od płaczu. Pewnie nie dawno płakała.
-Hej jestem Evan a ty?-Spytałem zniżonym głosem.
-Jesteś stąd?.. To znaczy z bazy ocalałych?-Powiedziała ignorując moje pytanie.
-Tak.. Powiesz mi jak się nazywasz?
-Maia- Odpowiedziała lekceważącym tonem stając przede mną.
,,No więc panno Maio jest pani nad wyraz urodziwą kobietą." pomyślałem. Jezu jaki ze mnie kretyn.
Maia wyglądała dość nie typowo. Nie widziałem jeszcze takiej dziewczyny w bazie. Miała krótkie brązowe włosy i także brązowe duże oczy. Ubrana była w zieloną koszulę z czaszką na ramieniu i obcisłe czarne jeansy. Jej warga była przecięta. Musiała więc pewnie stoczyć jakąś walkę z zarażonym albo dzikim zwierzęciem. Bardziej prawdopodobne jest to, że z zarażonym. Jest ich więcej niż zwierząt a wciąż ich przybywa.
-Co taka ładna dziewczyna jak ty robi poza bazą- Spytałem z moim ,,uwodzicielskim" uśmieszkiem.
-Pf.. Przestań znam takich jak ty. Lepiej wracajmy do bazy.-Powiedziała lekceważącym tonem przewracając oczami.
-Okej- Powiedziałem tłumiąc w sobie śmiech i uśmiechając się. Nie wiem dlaczego ta odpowiedź mnie rozbawiła.
Może to dlatego, że żadna dziewczyna nigdy mi tak nie odpowiedziała. Mia była inna. To właśnie było w niej intrygującego. Zmierzyła mnie wzrokiem i zatrzymała się na zakrwawionym skrawku mojej koszulki w okolicach brzucha.
-Co ci się stało?-Zapytała.
-Mały wypadek przy przechodzeniu przez płot. Zahaczyłem brzuchem i upadłem.
-Idiota. Jak można nie umieć nawet przez płot przechodzić.-Poweidziała.
-Słucham?-Powiedziałem zdziwiony.
-Tak dobrze słyszałeś
-Wiesz co? Jesteś zapatrzoną w siebie...-chciałem dokończyć, ale powstrzymałem się.
-No co chciałeś powiedzieć?! Dokończ!
-Chodźmy do bazy- Powiedziałem.
-Dobra jak chcesz.-Warknęła i podążyła za mną.
Szliśmy nie mówiąc ani słowa. Po tym co zaszło to pewnie nie zaprzyjaźnimy się z Maią. Dwa zupełnie inne charaktery. Widać, że Maia to twardy wojskowy żołnierz a ja...no ja nie bardzo. Wujek nie miał czasu mnie uczyć wojskowych manewrów. Wyjeżdżał ciągle na jakieś misje do centrum zarażonych. Tak dla sprostowania. Centrum zarażonych to miejsce gdzie rozpoczęło się ta zasrana epidemia. Duży szklany wieżowiec. Kiedyś baza najściślejszych umysłów epoki. Taaa.... Fajni mi geniusze co spowodowali, że zostałem sam bo cała moja rodzina nie żyje. No mam wujka. Zawsze starał się zastąpić mi tatę. Nie zawsze mu to wychodziło, ale spędzał ze mną tyle czasu ile tylko mógł. Chyba nawet więcej niż mój ojciec ze mną.... Dobra nie ważne. Wróćmy do Mai. Obróciłem się by na nią spojrzeć. Ej chwila. Gdzie jest Maia?!
-Evan idioto pomóż mi!....-Krzyknęła przerażona kilkanaście metrów za mną...
//Paulina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz